piątek, 7 grudnia 2018

Wywiad z formacją Psycho Visions


- Skąd pomysł na nazwę "Psycho Visions"?
To gra słów i wieloznaczności. Nazwa towarzyszy zespołowi od samego początku istnienia, a narodziła się w mojej głowie nawet wcześniej. Istotą i jednym z najciekawszych aspektów sztuki, w moim rozumieniu, jest możliwość jej indywidualnej interpretacji, i to też chcieliśmy zawrzeć w nazwie. „Psycho Visions” ma dwa „główne” znaczenia- przynajmniej dla mnie. Jedno to nawiązanie do greckiego „psyche”, jako duszy, i w tym rozumieniu nazwę można odbierać jako „projekcje duszy”. To zapis wolności artystycznej, odbicie tego, co umysł rejestruje i przetwarza. To dla mnie szersze, bardziej rozbudowane znaczenie. Z kolei węższym, dużo bardziej jednostkowym, jest to, które kojarzy się z „wizjami psychopaty/psychopatycznymi”. To bliższe językowo, i wydawałoby się z tego powodu trafniejsze znaczenie odwołuje się również do duszy i umysłu, ale już jednego, umęczonego, nie działającego tak, jak zakładają normy. I niekoniecznie musi to znaczyć coś negatywnego- wielu geniuszy miało i ma skłonności określane jako psychopatyczne tylko z tego powodu, iż zachowują się w sposób nieszablonowy, odmienny od tego przyjętego powszechnie.
Jeżeli z kolei zapytasz mnie o to, które znaczenie jest prawidłowe, odpowiem szczerze, że nie wiem. Nie ma poprawnej odpowiedzi. Jak zaznaczyłem na początku, to już kwestia interpretacji i tego, co dany odbiorca chce widzieć i słyszeć. Być może nawet będzie miał zupełnie inną, a również trafną, interpretację tej nazwy.


- Co robicie poza graniem? 
Każdy z nas poza graniem- które jest oczywiście najważniejsze- ma inne pasje. Ja osobiście byłem związany z teatrem, mamy w składzie powiązania ze sportem, militariami. Zajęć jest sporo, każde z nich rozwija w inny sposób. Jednocześnie, wszyscy pracujemy, aby móc rozwijać zespół.

- Jakiś czas temu wydaliście album "Inflect" zawierającą kilka numerów: Soul Collector,March of Mannequin ,Red Devil, Insatiability itp. Czyje są to kompozycje i kto układał teksty?
Wszystkie kompozycje, zarówno te, które wymieniłaś, jak i pozostałe na albumie i poza nim powstają w zespole w dość podobny sposób. Pomimo różnorodności w samej muzyce, proces jej powstawania oparty jest o jeden, naszym zdaniem najskuteczniejszy mechanizm. Możliwych zaczątków utworu jest kilka- ja przynoszę swoją skomponowaną ścieżkę gitary, bądź ktoś przychodzi z własnym pomysłem, albo też tworzymy wspólnie na próbie. Tak czy inaczej, jakikolwiek nie byłby początek prac nad utworem, wszystkie one powstają wspólnie. Każdy jest odpowiedzialny za swoją partię. Pracujemy wspólnie, konsultujemy swoje pomysły. Niejednokrotnie zdarza się, że dodając kolejne ścieżki (zazwyczaj pracujemy w kolejności: gitary, następnie bas z perkusją, na końcu wokal), diametralnie zmienia się pierwotny zamysł na klimat utworu. Cały czas najważniejsze dla mnie jest to, że jesteśmy zespołem. Czyli grupą ludzi, innych od siebie ludzi, z różnymi pomysłami. Wszystkie te koncepcje się mieszają, uzupełniają, wpływają na brzmienie grupy. Bezcelowym, nienaturalnym i odbierającym kreatywność byłoby pisanie całości utworu przez jedną osobę, niezależnie od tego, kto by to był. Nikt nie chce robić jednoosobowego projektu, gdzie wszystko idzie pod dyktando jednego zamysłu. Największa naszą siłą jest różnorodność, i jej się będziemy trzymać. Nadrzędnym celem jest to, żeby kompozycje nas bawiły podczas wykonywania ich na żywo. A taką satysfakcję dużo łatwiej jest osiągnąć, kiedy pracujemy wspólnie.
Natomiast w kwestii liryków sprawa wygląda następująco- kilka tekstów na „Inflect” jest autorstwa Kuby Skibińskiego, naszego byłego wokalisty. Reszta natomiast jest moja. Jeżeli ktoś będzie chciał chwycić za pióro i napisać tekst, nie ma z tym żadnego problemu. To wszystko kwestia potrzeb danej osoby.

- Skąd wziął się tytuł płyty?
Tytuł „Inflect” ma oddawać treść płyty i założenia, które stoją za kompozycjami. Dosłownie znaczy „odmieniać” i idealnie oddaje to, co siedzi nam w głowach. Podkreśla proces zmian, który zachodzi w nas, w naszej muzyce. Jednocześnie chcemy zaznaczyć, że nie idziemy drogą obraną przez bardzo wiele zespołów. Naszym stylem jest różnorodność, sięganie po nietypowe dla tej muzyki środki wyrazu. Jest to wyzbycie się ram stylistycznych i gatunkowych na rzecz czystej radości z tworzenia. Na tym albumie mamy utwory, w których nie ma ani jednego „klasycznego” riffu gitarowego („Omne Trinum Perfectum”, gdzie jedynie przeplatają się trzy melodie), kompozycje oparte na pracy gitar wykorzystywanych we flamenco („Red devil”), nietypowe rytmy perkusyjne (walc, samba, disco- a to wszystko w jednym tylko utworze, „Dance of a madman”) oraz wiele innych rozwiązań, które nie kojarzą się jednoznacznie z tym, co mogłoby być utożsamiane z zespołem grającym ciężką muzykę.
Nawet oprawa graficzna i całościowa stylistyka płyty, utrzymana w jasnych barwach, jest czymś, na co nie decydują się zespoły w wielu przypadkach. Całość uzupełnia prezencja sceniczna, również w odcieniach bieli i szarości. Wszystko to składa się na „odmienianie” klasycznego wizerunku ciężkiego grania, stawia nas niejako w opozycji do standardów, daje radość- i idealnie zamyka się tytułem „Inflect”.

- Kto jest odpowiedzialny za projekt okładki "Inflect"? 

Okładka to wypadkowa dwóch elementów- naszego, zespołowego konceptu, oraz warsztatu i wykonania Pauliny Szczepańskiej, która zawodowo trudni się grafiką. Długo pracowaliśmy nad finalnym projektem. Chcieliśmy pokazać manekina (którego figura jest stylistycznym spoiwem albumu) oraz symbol marzeń, nadziei i planów- co często kojarzone jest z obłokami. Na naszej okładce to obłoki spętane, niejako uwięzione. To odniesienie do wielu ograniczeń, które dotyczą nas samych, jak i otaczających nas osób. Złożoność codzienności jest ogromna, oraz- niestety- nasycona wieloma czynnikami, które czasami utrudniają, a czasami uniemożliwiają realizację niektórych planów tak, jak zakładamy na początku. Uznaliśmy, że taka forma graficzna, w której te plany, marzenia i pasje rozświetlają od wewnątrz całą kompozycję, będzie nie tylko zobrazowaniem, ale i świetnym uzupełnieniem całości tej płyty. A manekin dzierżący ten obłok marzeń na własnych dłoniach odmieni jego los, wyzwoli go z okowów. Umiejscowienie tytułu również ma dla nas znaczenie, jeżeli chodzi o samą stronę graficzną.

- Skąd czerpiecie inspiracje muzyczne?
Zewsząd. To najtrafniejsza odpowiedź. Osobiście- a dotyczy to także pozostałych członków zespołu- czerpię inspirację z najróżniejszych źródeł. Nie ograniczam się do muzyki innych wykonawców- co jest najbardziej oczywistym skojarzeniem. Oczywiście muzyka również jest inspiracją (i to bardzo różna muzyka- metal, rock, muzyka klasyczna, folk, jazz, elektronika, nawet pop: to wszystko składa się na całokształt), ale natchnienie do komponowania może pochodzić- i często pochodzi- od obrazów, ruchu, słowa pisanego, emocji i wszystkiego, co nas otacza. Czasami będzie to rozmowa z kimś, czasami sytuacja, w której uczestniczę. Innym razem skojarzenie z ruchem, kolorem, zapachem. Ilość bodźców jest ogromna, a każdy z nich wywołuje inne efekty. Niejednokrotnie bywa, iż finalny efekt, czyli kompozycja wynika z wielu czynników. Sam proces tworzenia również jest warunkowany wieloma elementami, rzutującymi na jego przebieg. Czasami utwór powstaje w jednej chwili- gra w głowie już w momencie chwytania za gitarę, czasami powstaje motyw, fraza, która do dokończenia wymaga kolejnych bodźców, inspiracji. Nie ma tu reguły.

- Nad czym obecnie pracujecie? 

Jednocześnie nad wieloma elementami dotyczącymi zespołu. Po pierwsze, i najbardziej oczywiste, nad nową muzyką. Mamy gotowych kilka kompozycji na następcę „Inflect”. Tworzenie sprawia nam ogromną radość i jest istota bycia w zespole. Jednocześnie, pracujemy nad kolejnym wzbogaceniem naszych koncertów. Obecnie mamy pełną stylizację sceniczną, elementy własnej scenografii, elementy reżyserii koncertów. Pracujemy nad nowymi elementami, w tym multimedialnymi, które chcemy prezentować naszej publice. Naszym celem jest dostarczanie kompletnego widowiska, bogatego w treści
i znaczenie. Dlatego też chcemy dodawać kolejne składowe, żeby powracający do nas odbiorca mógł doświadczać czegoś nowego, interesującego. Jesteśmy pewni, że warto podążać w tym kierunku- rozbudowując sceniczne widowisko nie tylko czerpiemy z tego radość osobiście, ale dajemy więcej ludziom. Więcej emocji, więcej czystej zabawy, więcej powodów do przemyśleń. Wiemy doskonale, że życie zespołu to jego widownia, więc stale pracujemy nad dostarczeniem jak najlepszej rozrywki w inteligentny sposób. Oprócz wyżej wspomnianych elementów, pracujemy także nad przyszłorocznymi koncertami- prowadzimy wiele rozmów, aby mieć jak najlepsze możliwości dotarcia do nowej publiki w całym kraju.

- Mieliście zmiany w zespole?

W historii zespołu, sięgającej 2015 roku (wtedy to wykrystalizowała się forma i zaczęliśmy nagrania oraz koncertowanie) mieliśmy tylko jedną zmianę. W okresie naszej pierwszej EPki „further, darker, deeper…” stanowiliśmy kwintet. Po pewnym czasie, niejednym koncercie i rozpoczęciu prac nad „Inflect” rozstaliśmy się z dotychczasowym wokalistą, Kubą „Skiborgiem” Skibińskim. Decyzja została podjęta wspólnie, bez żadnych złych emocji. Po prostu wszyscy, łącznie z Kubą, uznaliśmy, że niekoniecznie odpowiada nam podążanie jedną ścieżką w kwestii kierunku rozwoju zespołu. Kuba skupił się na innym projekcie muzycznym, a my zostaliśmy bez wokalu. Finalnie podjęliśmy decyzję, że zostajemy kwartetem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja- znamy się, dobrze nam się współpracuje, nie ma między nami konfliktów. Nic nie wskazuje na to, żeby miała w zespole zajść kolejna zmiana. To po prostu dobrze dopasowany skład, złożony z różnych charakterów, ale potrafiący ze sobą współdziałać i dzielący wspólną pasję w postaci ciężkiego grania.

- Kto z was jest głównym motorem napędowym zespołu?

Jednocześnie ktoś i nikt. Dlaczego? Ponieważ musimy rozdzielić dwie kwestie. Jeżeli chodzi o „formalną” pozycję lidera, siły napędowej- jestem to ja. Ale co istotne, chodzi tutaj jedynie o kwestie reprezentacyjne, formalne, organizacyjne. Natomiast jeżeli chodzi o kwestie twórcze, nie ma nikogo, kto miałby pierwszeństwo albo byłby „ważniejszy”. Wszyscy mamy jednakowy status, nikt nie rości sobie praw do pierwszeństwa. Każdy ma takie samo prawo głosu, i często zdarza się, że decyzje zapadają po przegłosowaniu opcji. Co szalenie istotne, wręcz kluczowe, to fakt, że każdy z nas tak samo chce, żeby ten zespół się rozwijał. Tworzył, docierał do nowych osób, budował swoją tożsamość. Dlatego tez nie ma u nas jednoznacznego „napędu” zespołu- a przynajmniej nie jest to proste do zdefiniowania i określenia. Wszyscy dokładają swoje zaangażowanie i pomysły.

- Czy planujecie w przyszłości zmienić styl granej przez was muzyki?
Nie. Co oznacza to „nie”? Po prostu nie planujemy takich rzeczy. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że jesteśmy świadomi (ale nie „planujemy”) ewolucji. Ciągle pamiętając o fakcie, że nie zamykamy się w żadnych ramach gatunkowych, wiemy, że nasza muzyka będzie po prostu ewoluować. Czy będzie to rewolucja? Podejrzewam, że nie. Ale proces jej naturalnej ewolucji jest nieunikniony, i wielce przez nas pożądany. Dlatego nie powiedziałbym, że cokolwiek planujemy. To wychodzi naturalnie, a przy takim podejściu jakie mamy, czyli różnorodności ciężkiego grania, sami nie potrafimy określić, jak nasza muzyka będzie brzmiała za parę lat. To wyjdzie od nas samych, będzie dojrzewać razem z nami. Dokąd zaprowadzi nas ta ewolucja? Nie wiem, i to jest w tym najlepsze i najciekawsze. Dla nas stagnacja to zjawisko absolutnie niepożądane i szkodliwe, więc po prostu będziemy grać to, co czujemy. Bez żadnych sztucznych, nałożonych przez nas samych lub otoczenie ograniczeń.

- Jak się poznaliście i jak wyglądały Wasze początki w zespole? Czy możecie opowiedzieć coś o sobie czytelnikom i fanom? 

Poznaliśmy się przez zespół. Kiedy powstawał projekt, potrzeba było do niego właściwych ludzi- co oczywiste. Pierwszy dołączył do mnie Maciej, nasz gitarzysta. Później pojawił się Wiciu, odpowiedzialny za bas, a skład uzupełnił Bartek, brat Maćka i nasz perkusista. Oczywiście był jeszcze Kuba, który był pierwszym wokalistą zespołu, ale jak już wspominałem, nasze drogi się rozeszły. Jak się znaleźliśmy? Przez znajomych, przesłuchania. Rzeszowskie środowisko muzycznie nie jest bardzo rozległe, więc znalezienie odpowiednich osób było wyzwaniem. Odbyło się sporo przesłuchań, ale dopiero ten skład, w którym jesteśmy do dzisiaj, zaczął się dobrze dogadywać i dogrywać.
- Kogo chcielibyście zaprosić do nagrania kawałka?
Lista niesamowitych artystów jest tak długa, że nie ma najmniejszego sensu jej tutaj rozwijać. Genialni instrumentaliści, wokaliści, interpretatorzy. Współpraca z wieloma z nich byłaby dla nas zaszczytem, ale jednocześnie nie chciałbym podawać i stawiać na piedestale jednego lub kilku, skoro jest ich tak wielu. Przewrotnie powiem, że wielką radością będzie moment, w którym ktoś zaprosi nas. To będzie powód do dumy, i arcyciekawe przedsięwzięcie.

- Jak Rzeszów reaguje na Waszą działalność?

Rzeszów nie reaguje. Dokładniej oznacza to kilka rzeczy. Po pierwsze, w tym mieście nie ma prężnej sceny muzycznej, jeżeli chodzi o ciężkie granie. Zespołów istnieje stosunkowo wiele, ale więzi między nimi są raczej luźne. Jednocześnie, rzeszowska publika nie jest tak liczna, jak mogłoby się wydawać. To dość wąskie, i niekoniecznie emocjonalnie reagujące grono osób. Po zagraniu koncertów w innych częściach kraju, zaryzykowałbym stwierdzenie, że przyjęcie w Rzeszowie nie należy do najprzychylniejszych. Jednocześnie nie jest to żaden zarzut czy wyrzut. Po prostu takie jest nasze spostrzeżenie. Drugą istotną kwestią jest fakt, że nigdy szczególnie nie zabiegaliśmy o pozycję „lokalnej” grupy i „lokalnego” sukcesu. Oczywiście zagraliśmy w Rzeszowie już kilkukrotnie, i dobrze wspominamy te koncerty- wszak to nasze rodzime podwórko- tak mimo wszystko uważamy ten rynek za trudny.


- Jakie jest Wasze największe marzenie muzyczne?

Każdy gatunek sztuki, w tym muzyka, to emocje. To przeżycia, które towarzysza odbiorcy. Gdybym miał określić to marzenie, to pewnie powiedziałbym, że chciałbym, żeby nasz zespół znaczył coś dla ludzi, pozwolił im coś osiągnąć. Jeżeli jedna osoba powie mi, że nasza muzyka jej w czymkolwiek pomogła, będzie to wielki sukces i nagroda, bo wiem, ile sam zawdzięczam sztuce, a muzyce w szczególności. Dlaczego nie padło „sława i pieniądze”? Bo to elementy dodatkowe do wartościowej muzyki. A nasze muzyczne marzenia i tak się realizują podczas grania. Sukces to dla nas efekt ciężkiej pracy, owoc wielu poświęceń.

-  Czego wam życzyć? 
Wytrwałości, powiedziałbym. To ważny czynnik decydujący o sukcesie. I warunek konieczny, jeżeli chodzi o docieranie do nowych osób. Ale jednocześnie absolutnie nie twierdzę, że tej wytrwałości, a wręcz uporu maniaka, nam brakuje. Więc nie wiem, czego nam życzyć. Chętnie posłucham propozycji.

- Ostatnie słowo należy do Was! 
Kierujemy się naszym zespołowym mottem: „wolność kreacji to najwyższa wartość, jaką posiadamy”. I niech to będzie apel do wszystkich czytających. Twórzcie- grajcie, malujcie, tańczcie, piszcie, róbcie cokolwiek, co sprawia wam radość. Niech nam wszystkim na tym upływa życie. I do zobaczenia na koncertach, sztukach, wystawach i premierach- tak naszych, jak i waszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz