wtorek, 20 listopada 2018

Wywiad z Oskarem - "Na metalowo"


- Jak zaczęła się Twoja przygoda z nagrywaniem na Youtube?

Oskar Grdeń - Zaczęła się najzwyczajniej... Jako 15 letni chłopak, po roku gry na gitarze, zacząłem wrzucać na Youtube jakieś krzywe i nieczyste gitarowe covery. Robiłem to nieregularnie i bardzo rzadko.
Kilka lat później postanowiłem nagrywać metalowe wersje znanych utworów. Oczywiście brakowało mi umiejętności i odwagi żeby to robić. Całymi dniami wyobrażałem sobie jakby te numery brzmiały w mojej wersji.
Po 3 latach umiejętności nadal brakowało, ale udało mi się zebrać na odwagę. Tak powstała seria „Na metalowo”.
Wpłynęło na to wiele czynników. Między innymi duża ilość wolnego czasu, chęć pokazania się i głowa pełna pomysłów. Dodatkowo od roku nie należałem do żadnego zespołu, a chęci do grania były coraz większe.

- Czym zajmujesz się na co dzień?

Oskar Grdeń - Aktualnie pracuję, gram w dwóch zespołach i nagrywam na Youtube.

- Rozpoznają Cię na ulicy?

Oskar Grdeń - Czasami się zdarza, jednak niezbyt często. Może wynikać to z tego, że rzadko wychodzę z domu...
Nie ukrywam, że jest to miłe jak ktoś mnie rozpozna i podejdzie

- Jakie jest Twoje największe marzenie?

Oskar Grdeń - Być zdrowym, szczęśliwym i może w końcu znaleźć sobie jakąś ciekawą i sympatyczną dziewczynę.

- Chciałbyś kogoś zaprosić do nagrywania? Jeśli tak to kogo?

Oskar Grdeń - Chciałbym zacząć zapraszać do nagrywek moich znajomych muzyków. Niestety ciężko będzie zgrać ich wolny czas z moim. Na kolejnej solowej płycie pewnie się kilku z nich pojawi. Nawet już wstępnie rozmawiałem z pewnym świetnym perkusistą, ale nie chcę zapeszać.

- Myślałeś kiedyś, żeby zrezygnować z nagrywania?

Oskar Grdeń - Niejednokrotnie. Jednak nigdy się nie wypaliłem, wynikało to z różnych problemów osobistych i złośliwości rzeczy martwych.
Dzięki dużemu wsparciu od widzów nie zrezygnowałem. Chyba nawet nigdy nie zrobiłem sobie dłuższej przerwy.


- Grasz w kapeli. Możesz się pochwalić?

Oskar Grdeń - Od 3 lat gram na basie w bydgoskim Infliction. Niedawno wydaliśmy płytę „Revolution Machine”, która zbiera pozytywne oceny i recenzje. Obracamy się w klimatach groove metalowych.
Od niecałego roku pogrywam też w inowrocławskim Yet Another. Kilka miesięcy temu w końcu udało się nam zebrać przyzwoity skład. Trudno jednoznacznie określić gatunek. Łączymy rock, metal, funk I hip-hop.

- Który cover jest dla Ciebie najsłabszy, a który najlepszy?

Oskar Grdeń - Moim zdaniem to nie ma tak, że któreś są dobre albo że nie dobre. Gdybym miał powiedzieć, które cenię najbardziej, powiedziałbym, że „Bo ja tańczyć chcę”, „Bajao Bongo”, „Dosko”, „Biały Miś” i „Pan Tik-Tak”.
Tych najgorszych już nie ma na Youtube. Mam tylko nadzieję, że nikt nie zdążył ich pobrać. Nie chcę być za jakiś czas szantażowany.

- Powiedź coś na temat swojej płyty. Będą kolejne krążki?

Oskar Grdeń - Płyta miała premierę pierwszego czerwca 2018 roku. Jak dobrze pójdzie, to drugi krążek pojawi się pod koniec przyszłego roku. Będzie się znacznie różnić stylistycznie od poprzednika. Stworzę muzykę cięższą i trudniejszą w odbiorze. Nie będzie to takie metalowe disco polo jak „Zabiłem Muzykę”.

Pytania od ludzi z grupy "Na Metalowo"

- Ile czasu zajmuje Ci nagrywanie jednego coveru?

Oskar Grdeń - Aktualnie od 5 do 12 godzin. Głównie zależy to od czasu spędzonego nad aranżem instrumentów. Nagranie gitar i wokali to 2-3 godziny, Zarejestrowanie 5-7 kadrów kamerą zajmuje godzinę, a montaż od godziny do dwóch. Idzie mi to wszystko coraz sprawniej.

- Twój ulubiony zespół?

Oskar Grdeń - Ciężko stwierdzić, ciągle się to zmienia. Ostatnio dużo słucham Reel Big Fish i The Mighty Mighty Bosstones. Również zawsze ceniłem wszystko do czego przyłożył się Les Claypool, czyli Primus, Oysterhead, The Claypool Lennon Delirium i tak dalej... Od jakiegoś czasu uwielbiam też zespół Avatar, Toma Waitsa i Lady Pank.


- Kto Cię zainspirował do nagrywania?

Oskar Grdeń - Odkąd zacząłem swoją przygodę z instrumentami, lubiłem słuchać przeróżnych coverów. Niekoniecznie metalowych czy rockowych. Siedziałem całymi dniami i przeszukiwałem internet w ich poszukiwaniu.
Więc to było tylko kwestią czasu, że w końcu zacznę przerabiać utwory na swój sposób.
Momentem przełomowym było dla mnie znalezienie kanału na Youtube „maromaro1337” i odkrycie coveru „Kolorowe sny” w wersji zespołu Kangaroz.

- Jakie miałeś oczekiwania wobec swojej działalności w sieci. Udało Ci się je spełnić? Co Cię zaskoczyło?


Oskar Grdeń - W zasadzie nie miałem żadnych oczekiwań. Nie planowałem ogromnej kariery, sławy czy pieniędzy.
Zaskoczyło mnie, że jest tyle ludzi, którzy chcą słuchać moich nagrań, a na dodatek ciągle pojawiają się nowi. Najbardziej mnie cieszy, że mam kilkunastu stałych widzów. Niektórzy z nich są ze mną już od ponad dwóch lat! Bardzo jestem im za to wdzięczny.

- Ile i jakie masz instrumenty u siebie w domu?

Oskar Grdeń - Obecnie mam w domu 10 gitar elektrycznych, jedną elektroakustyczną, dwa ukulele, mandolinę i trzy basy, a czwarty jest na sali prób mojego zespołu.

- Ostatnie słowo należy do Ciebie!

Oskar Grdeń - W ostatnich słowach chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie wspierają w tym co robię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz